Zastanawiałam się ostatnio, dlaczego trackballe – czyli myszki z kulką – są tak mało popularne. Przecież na co dzień niemal wszyscy używają zwykłych modeli, które trzeba przesuwać po blacie biurka, a tu nagle pojawia się Logitech Ergo M575S: biały sprzęt z niebieską kulką, który zmienia reguły gry. Z początku nie byłam pewna, czy obsługa komputera bez przestawiania całej dłoni może być w ogóle wygodna. Jednak życie bywa przewrotne – wystarczyło kilka dni, bym zaczęła żałować, że wcześniej nie dawałam szansy takim innowacjom.
Wspomniałam, że to mała aktualizacja istniejącego już modelu, co więc kryje się pod dodatkową literką „S” w nazwie? Właściwie tylko jedna, ale za to istotna zmiana: przyciski stały się niemal bezgłośne. Koniec z głośnym stukaniem, które potrafiło irytować współpracowników albo budzić domowników w porze nocnych sesji. Cała reszta – wygląd, gabaryty, funkcje – pozostała dokładnie taka sama jak w poprzedniku, czyli Logitech Ergo M575. Można by więc powiedzieć, że to „mały lifting”, lecz w praktyce ciche klawisze okazują się być kluczową poprawką. Każdy, kto choć raz pracował w otwartej przestrzeni czy cichym mieszkaniu, doskonale wie, jak potrafią działać na nerwy dźwięki ciągłego klikania. Tutaj – problem rozwiązany.
Parametry – czyli co w ogóle mamy do dyspozycji
Zacznijmy od kilku podstawowych liczb: 134 mm wysokości, 100 mm szerokości, 48 mm głębokości i zaledwie 145 g wagi. Cała „magia” polega na trackballu sterowanym kciukiem – to właśnie dzięki niemu M575S może spoczywać bez ruchu na blacie, podczas gdy kursor z gracją przemieszcza się po ekranie. Do tego dochodzą dwa boczne przyciski, standardowo obsługujące cofanie/przechodzenie do przodu w przeglądarce. Pod spodem kryje się czujnik optyczny, który nominalnie działa w zakresie 400–2048 DPI (z maksymalną wartością 2000 DPI). Może się wydawać, że to nic szczególnego, ale w praktyce daje całkiem przyjemne wrażenia przy codziennej pracy.
Dlaczego „kulka” zamiast klasycznego przesuwania?
Sama początkowo kręciłam nosem na pomysł obsługi kursora kciukiem – przecież odruchowo przesuwamy mysz po podkładce, prawda? Tu jednak dzieje się inaczej. Kiedy po raz pierwszy położyłam dłoń na M575S, czułam się, jakbym dostała do zabawy antystresową kulkę – kręciłam nią bez opamiętania, niekoniecznie trafiając w konkretne ikony na ekranie. Ale co zaskakujące, wystarczyły raptem dwa dni intensywnego użytkowania, by mój kciuk połapał się w tym nowym układzie sterowania. Czy jest lepiej niż w klasycznej myszce? To kwestia gustu i przyzwyczajenia. Jedno jest pewne: tam, gdzie brakuje miejsca na przesuwanie gryzonia – np. na małym stoliku w pociągu – M575S okazuje się błogosławieństwem. Po prostu kładziesz dłoń na myszce i kręcisz kulką, nie przejmując się brakiem wolnej powierzchni.
Trzymanie ręki w bezruchu – korzyść czy przeszkoda?
Zamiast przesuwania całej dłoni, jak przy myszkach pionowych, w Logitech M575S praktycznie pracuje tylko kciuk. Reszta dłoni spoczywa w stabilnej, niemal nieruchomej pozycji, co ma odciążać nadgarstek – zwłaszcza jeśli doskwiera mu lekki ból, ale raczej nie w okolicach kciuka. Niestety, taki układ wymaga nieustannej pracy samego kciuka, co przy dynamicznej pracy lub częstym przeskakiwaniu kursora między monitorami bywa męczące. Dlatego, jeśli masz już problemy z kciukiem lub jego dolną częścią, warto zawczasu przemyśleć, czy to rozwiązanie na pewno będzie komfortowe.
Ciche kliknięcia i lekki szum kulki
W „S” – czyli zaktualizowanej wersji – główne przyciski są niemal bezgłośne, co okazuje się zbawienne dla ludzi pracujących w otwartych przestrzeniach biurowych lub po prostu ceniących ciszę. Kulka z kolei podczas intensywniejszych ruchów może delikatnie „szumieć” w środku, ale brzmi to raczej jak subtelny dźwięk zabawki antystresowej, a nie irytujący hałas.
Ponadto M575S oferuje dwa boczne przyciski, domyślnie działające jak „wstecz” i „dalej” w przeglądarce, choć przy pomocy Logi Options+ (zarówno na Windows, jak i macOS) można je przepiąć na dowolne inne funkcje.
Połączenie i akumulator – jak to wygląda?
M575S łączy się zarówno przez Bluetooth, jak i przy pomocy odbiornika USB (w zestawie). Ja osobiście preferuję Bluetooth Low Energy, bo jeden port USB mniej zajęty w laptopie, ale fajnie, że producent daje alternatywę. Zasięg do 10 m to standard, wystarczający w większości normalnych warunków biurowych czy domowych.
O zasilanie dba pojedyncza bateria AA (jest w pudełku). Logitech deklaruje, że starczy na 18 miesięcy – o pół roku mniej niż w modelu M575 (tam było 24 miesiące). Po kilku tygodniach testów mam wciąż pełne 100% wg Logi Options+, więc wierzę, że faktycznie starczy na wiele miesięcy spokojnej pracy.
Dla kogo i na jakie zastosowania?
Z jednej strony mamy dużą stabilność i brak potrzeby przesuwania myszką, co przydaje się w małych przestrzeniach. Z drugiej – przez brak przesuwania pojawia się konieczność bardziej intensywnego udziału kciuka i to może być dyskomfortem dla niektórych użytkowników, zwłaszcza z urazami. Moim zdaniem M575S fantastycznie sprawdzi się u osób pracujących długo przy komputerze w ciasnej przestrzeni lub w pozycji, gdzie przenoszenie myszki jest utrudnione (np. używając laptopa w pociągu czy na kanapie).
Nie jest to z kolei mysz dla graczy – trackballe rzadko się do tego nadają, chyba że mówimy o bardzo specyficznych gatunkach gier. Dla mnie, piszącej dużo, przeglądającej masę stron i rozdzielającej uwagę na kilka zadań, taki rodzaj myszy był dość wygodny i… relaksujący – bo kciuk, niczym w antystresowej zabawce, cały czas ma zajęcie.
Czy warto kupić Logitech Ergo M575S?
Cena pozycjonuje się w okolicach 250 zł, co moim zdaniem nie jest wygórowane, biorąc pod uwagę unikalny charakter i ergonomię (przynajmniej dla części użytkowników). Jeśli zastanawiasz się, czy wolisz cichsze klawisze i nowy model M575S, czy zwykły M575 – osobiście polecam jednak M575S. W cenie podobnej do poprzednika dostajesz ulepszoną wersję z wytłumionym klikaniem, a to naprawdę potrafi zrobić różnicę w codziennym komforcie.
Logitech Ergo M575S to ciekawa propozycja dla tych, którzy chcą spróbować czegoś innego niż klasyczny gryzoń lub mysz pionowa, a jednocześnie cenią sobie cichą pracę przycisków i stylowe wzornictwo. Kolor biały z niebieską kulą wygląda świetnie na biurku, a sam trackball – choć początkowo sprawia wrażenie „dziwnego” wynalazku – po kilku dniach staje się naprawdę naturalnym narzędziem. Jeśli więc kusi Cię, by dać szansę takiemu urządzeniu, śmiało – może się okazać, że w końcu pozbędziesz się kabli i wielkich, ciężkich myszy.