Świat robotów sprzątających zyskał ostatnio kolejną kolekcję modeli iRobot – producenta, który od ponad dwóch dekad wyznaczał trendy w tej dziedzinie. Nowa seria Roomba ma być, według samej firmy, zupełnie przełomowa. Ale gdy się przyjrzeć, pojawia się pytanie, czy te „przełomowe” funkcje nie są czymś, co konkurencja oferuje już od pewnego czasu. Postanowiłem zerknąć w specyfikacje i zobaczyć, co tak naprawdę zyskają klienci.
Jeśli ktoś czekał na roboty bardziej pasujące do nowoczesnego salonu, to trudno się przyczepić – iRobot zapewnia warianty czarne i białe, z eleganckimi, zbliżonymi do matowych powierzchniami. To dość pozytywne posunięcie, bo wiele dotychczasowych robotów (także konkurencyjnych) wyglądało raczej surowo lub plastikowo. Producent przy okazji obiecuje też solidniejszy materiał i lepsze wykończenie.
Nowe opakowania są stonowane i minimalistyczne – wygląda to spójnie z wizerunkiem „bardziej premium” marki. Czy taka identyfikacja wizualna przełoży się na przyjemność użytkowania? Tu już należy poczekać na faktyczne testy i opinie użytkowników. Wiele zależy od tego, ile firma poświęciła uwagi rozwiązaniom praktycznym (np. odprowadzaniu kurzu).
Funkcje, które znamy z konkurencyjnych rozwiązań
Kiedy słyszę o obrotowych padach mopujących, systemie czyszczenia padów w stacji dokującej i mocnym ssaniu, przed oczami pojawiają mi się modele innych marek (Roborock czy Dreame, a nawet w teorii mniej premium marki Mova), które już od jakiegoś czasu próbują łączyć w jednym urządzeniu funkcję odkurzania i zaawansowanego mopowania. Tzw. stacje czyszczące i suszące pady też nie są unikatowe dla iRobot – to standard w segmencie wyższej klasy robotów hybrydowych.
Samo automatyczne rozpoznawanie dywanów i podnoszenie nakładek mopujących również nie brzmi jak przełom – jest kilka urządzeń konkurencyjnych producentów, które robią to od paru lat. Widać zatem, że iRobot nadrabia zaległości, wprowadzając rozwiązania, które rynek już dawno zdążył ochrzcić mianem niezbędnych w topowych modelach. I trzeba przyznać, że mimo wszystko to bardzo cieszy. Większa konkurencja zawsze pcha do nowych i lepszych rozwiązań. Dlatego też cieszę się, że iRobot w końcu wyrównuje walkę.
A jednak pewne nowości się pojawiają
Nie zmienia to faktu, że dla dotychczasowych fanów iRobot sporo funkcji będzie sporym skokiem naprzód. Firmie warto oddać, że wprowadza np. system DustCompactor – sprytną metodę na zredukowanie częstotliwości opróżniania pojemnika. Czy jest to praktyczne i bezobsługowe tak bardzo, jak deklaruje producent? To okaże się podczas użytkowania. Mimo wszystko idea kompresowania nieczystości w zbiorniku brzmi interesująco, bo minimalizuje potrzebę częstego czyszczenia.
Inną kwestią jest to, że iRobot daje wybór w całej gamie modeli – od prostszych wariantów 105 Combo aż po bardziej zaawansowane (np. Plus 505 Combo + AutoWash). To może skusić osoby, które wolą przetestować tańszy robot i w przyszłości rozważyć droższą opcję. Na rynku konkurencyjnym często brakuje tak szerokiej gamy w obrębie jednej nowej linii.
Nowa aplikacja i nawigacja LiDAR ClearView
Jedną z flagowych nowości jest rozbudowana aplikacja Roomba Home, która według producenta ma być bardziej intuicyjna i przejrzysta. Poprawa może pomóc iRobotowi skrócić dystans do konkurentów. Wcześniej firma słynęła raczej z rozwiązań prostych w obsłudze, choć bywały uwagi, że oprogramowanie nie zawsze nadąża za nowinkami w logice sprzątania.
System LiDAR ClearView, jak sama nazwa sugeruje, bazuje na zaawansowanej technologii laserowego mapowania pomieszczeń. W praktyce chodzi o to, by robot mógł szybciej i precyzyjniej tworzyć wirtualne mapy domów czy mieszkań. Tego typu laserowa nawigacja to też żadna nowość na rynku, ale fani iRobot mogą ją docenić, jeśli wcześniej używali modeli bez tej technologii.
Czy warto było czekać na premierę?
iRobot chce znowu podkreślić, że to właśnie on jest pionierem w kategorii robotów sprzątających. Rzeczywistość jest jednak taka, że konkurencja naprawdę odskoczyła w wielu aspektach i to iRobot w dużej mierze próbuje dogonić trendy. Nie zmienia to faktu, że wprowadzenie tak rozbudowanej linii w jednym momencie jest sporym wydarzeniem.
Kluczem do sukcesu może być tu niezawodny serwis i polityka wsparcia posprzedażowego, z której iRobot słynął. O ile niektóre marki „znikają” z rynku po roku czy dwóch, iRobot ma ugruntowaną pozycję i mnóstwo zadowolonych klientów. Jeśli tylko cena nie okaże się zaporowa, a zapowiadane funkcje, w tym stacje AutoWash i kompresja brudu, zadziałają jak należy, nowe Roomba mogą zainteresować niemałą grupę nabywców.
Nadzieje na testy w codziennym życiu
Szczególnie jestem ciekawa, jak wypadnie mopowanie w topowych modelach, bo do tej pory iRobot stawiał głównie na skuteczne odkurzanie. Rozbudowany system 2 obrotowych padów brzmi imponująco, ale to codzienna eksploatacja – szczególnie przy trudnych, zaschniętych plamach – zweryfikuje, czy producent faktycznie wznosi się na poziom, który obiecuje w materiałach zapowiadających.
Urządzenia miały pojawić się w sklepach 18 marca, a na rynku niedługo zobaczymy rozwinięte recenzje i opinie użytkowników, co pozwoli lepiej zweryfikować, czy cały szum wokół premiery jest zasłużony, czy to raczej próba nadgonienia konkurencji, która od dawna stawia na zintegrowane odkurzanie i mopowanie. Tak czy inaczej, to ruch, który może wzmocnić pozycję iRobot na rynku, a użytkownicy mogą tylko skorzystać, mając kolejny wybór w kategorii w pełni zautomatyzowanych robotów do sprzątania.