Dla niektórych z nas suszarka to sprzęt niezastąpiony, odkąd pamiętamy. Wystarczy jeden chłodny poranek, by zaraz po myciu włosów chwycić za nią bez zastanowienia. Bywa i tak, że wolimy dać pasmom schnąć naturalnie, bo słyszeliśmy, że gorące powietrze je niszczy. Jedni uważają, że to tylko mity, inni wciąż dopatrują się szkodliwych skutków tej czynności. Czasem spotkasz się też z opinią, że częste suszenie przyspiesza wypadanie włosów i powoduje rozdwajanie końcówek. Jest się czego bać?
Czy gorące powietrze zawsze szkodzi?
Pierwsza, dość popularna teoria: „gorące powietrze z suszarki pali włosy”. Prawda jest taka, że wysoka temperatura może doprowadzić do osłabienia włókien włosa i przesuszenia skóry głowy, jeśli robisz to źle albo namiętnie używasz maksymalnego poziomu ciepła kilka razy dziennie. Ale z drugiej strony, każdy, kto spędził kiedyś jesienny czy zimowy poranek bez suszenia włosów, wie, jakie to uczucie wyjść z domu z wilgotnym pasmami na karku. Nie dość, że mało przyjemne, to jeszcze narażasz się na przeziębienie, a przy długich włosach nawet na bóle głowy.
Zatem czy gorące powietrze samo w sobie jest złe? Jeśli używasz odpowiednich kosmetyków ochronnych (np. sprayu termoochronnego) i nie trzymasz suszarki bezpośrednio przy włosach, ryzyko znacznie maleje. Zadbaj też o regulację temperatury w suszarce – większość nowoczesnych modeli pozwala ustawić strumień powietrza w kilku trybach. Możesz zacząć od cieplejszego, żeby przyspieszyć proces, a potem przejść na chłodniejszy strumień, żeby zamknąć łuski włosa. Według niektórych fryzjerów takie suszenie jest w pełni bezpieczne, jeśli tylko nie przesadzamy z codzienną stylizacją na najwyższych obrotach.
Szybciej mokro, wolniej sucho?
Prawdopodobnie słyszałeś/aś, że lepiej zawsze zostawić włosy do naturalnego wyschnięcia, bo to najzdrowsza metoda. I tak, i nie. Faktycznie, jeśli da się uniknąć intensywnej obróbki termicznej, włosy mogą mniej się niszczyć. Z drugiej strony, wilgotne pasma są bardziej podatne na uszkodzenia. Jeśli więc chodzisz z mokrą fryzurą godzinami, ocierasz ją o ubrania czy poduszkę, może to prowadzić do mikrouszkodzeń i łamania się końcówek.
Ważne jest też, żeby nie kłaść się spać w mokrych włosach. Mokra skóra głowy i wilgoć zamknięta między włosami a poduszką sprzyjają namnażaniu się bakterii i może skutkować podrażnieniami czy nawet łupieżem. Jeśli już musisz zostawić włosy do samodzielnego wyschnięcia, rozczesz je łagodnie, najlepiej szczotką z naturalnego włosia, a następnie delikatnie owiń ręcznikiem na 10–15 minut, aby wchłonął nadmiar wody. Pozostała wilgoć może wtedy szybciej wyparować w bezpieczny sposób.
Fakty i mity o jonizacji
Pamiętasz, jak nagle na rynku zaczęły pojawiać się suszarki z funkcją jonizacji i każdy producent przekonywał, że to przełom w pielęgnacji włosów? Rzeczywiście, jonizacja nie jest czystą fikcją. Suszarki wyposażone w tę funkcję wytwarzają jony ujemne, które mają za zadanie neutralizować dodatnie ładunki na włosach. Efekt? Mniej elektryzowania i bardziej gładkie pasma.
Czy to wielka rewolucja? W pewnym sensie tak, zwłaszcza jeśli masz skłonność do puszenia i elektryzowania się włosów, zwłaszcza zimą, gdy powietrze w mieszkaniach bywa suche z powodu kaloryferów. Natomiast niektórzy użytkownicy przyznają, że nie widzą wielkiej różnicy. W praktyce wpływ jonizacji może się różnić w zależności od rodzaju włosów i całej rutyny pielęgnacyjnej. Dla osoby z włosami prostymi i ciężkimi suszarka z jonizacją może zdziałać cuda w kwestii gładkości. Dla innej, z silnie kręconymi włosami – efekt może być mniejszy, choć ciągle zauważalny.
Temperatura i odległość – klucz do sukcesu
Jednym z ważniejszych aspektów suszenia jest odpowiednie ustawienie suszarki względem głowy. Wiele osób popełnia błąd, przytykając urządzenie niemal do skóry, licząc na szybszy efekt. Tymczasem zalecana odległość to przynajmniej 15 centymetrów. Dlaczego? Bo włosy i skóra nie są wtedy narażone na bezpośredni „atak” gorąca, który potrafi uszkadzać łuski włosa.
Druga kwestia to dobranie optymalnej temperatury. Wiele suszarek ma co najmniej dwa, a nawet trzy tryby nagrzewania. Włosy różnią się przecież strukturą – niektóre są cienkie i delikatne, inne grube i gęste. Dostosuj więc ustawienia do własnych potrzeb. Początkowo możesz wykorzystać cieplejsze powietrze, by przyspieszyć suszenie, a na koniec potraktować pasma chłodnym powiewem. Taki chłodny nawiew pomaga domknąć łuski włosa, dzięki czemu fryzura może wyglądać na bardziej lśniącą i zdrowszą.
O co warto zadbać?
- Odpowiednie kosmetyki: Wybieraj szampony i odżywki dostosowane do rodzaju włosów oraz produkty z oznaczeniem „thermo-protection”.
- Regularne przycinanie końcówek: Zniszczone końcówki są bardziej podatne na łamanie i rozdwajanie, a to potęguje wrażenie „złych” skutków suszenia.
- Umiar: Nie susz włosów codziennie, jeśli nie musisz. Czasem dobrze dać im odpocząć i wyschnąć w naturalny sposób.
- Suszenie partiami: Podziel włosy na sekcje i susz warstwowo. Dzięki temu unikniesz przegrzania pojedynczych kosmyków, a cały proces będzie sprawniejszy.
Suszenie a stylizacja
„Jeśli używasz suszarki, to na pewno będziesz mieć suche, łamliwe włosy”. Cóż, w rzeczywistości, wiele zabiegów stylizujących może działać wręcz ochronnie. Chociażby wspomniany wcześniej spray termoochronny czy kremy do stylizacji, które nie tylko formują fryzurę, ale też pomagają zachować wilgoć we wnętrzu włosa.
Poza tym suszenie włosów uniesionych u nasady (za pomocą okrągłej szczotki lub dyfuzora) zapewnia im nieco objętości i zapobiega przetłuszczaniu się skalpu – skóra głowy nie zostaje długo „zaparzona” pod mokrymi włosami. W Polsce od października do marca zwykle jest dość chłodno, suszenie bywa wręcz zdrowsze niż wychodzenie na zewnątrz z mokrą głową. Ważne jest tylko to, by robić to z głową, czyli używać właściwych kosmetyków i nie suszyć przez pół godziny najgorętszym strumieniem.