USB-C to taka mała rewolucja wśród złączy, która rozkręca się na całego już od dobrych kilku lat. Jeszcze niedawno wybór kabla do telefonu czy tabletu oznaczał dylemat: Micro USB czy może jeszcze starszy miniUSB? Kto pamięta te wszystkie kombinacje, gdy próbował włożyć wtyczkę „do góry nogami”, wie dokładnie, jak upierdliwe bywały stare standardy. USB-C przyszło w samą porę, bo załatwia temat obustronną wtyczką, która zawsze pasuje bez względu na to, jak ją obrócisz. Brzmi niepozornie, ale w praktyce oszczędza sporo nerwów.
Poza tym nie chodzi tylko o wygodę wkładania wtyczki. USB-C bywa też dużo szybsze w przesyle danych, a w dodatku wspiera technologię szybkiego ładowania – choć przy tym trzeba wiedzieć, że samo złącze to jedno, a protokoły przesyłania danych czy mocy to często osobna historia. Niezależnie od tego, w laptopach i smartfonach coraz rzadziej spotkasz coś innego niż USB-C, bo producenci uznali, że warto wreszcie ujednolicić porty i ułatwić nam wszystkim życie. Kto by przypuszczał, że ta decyzja naprawdę wejdzie tak mocno w codzienność, a nawet w przepisy Unii Europejskiej, które wymusiły na Apple przejście z Lightning na USB-C w iPhone’ach?
Thunderbolt – co to jest i dlaczego jest takie szybkie?
Thunderbolt to z kolei inna bajka – stworzona przez Intela we współpracy z Apple. Być może kojarzysz to złącze z MacBooków, ale nie tylko tam je znajdziesz. W najnowszych wersjach (Thunderbolt 3 i 4) wykorzystuje ono fizycznie taką samą wtyczkę jak USB-C, co czasem powoduje lekkie zamieszanie: „Hej, mam port USB-C, czy to także Thunderbolt?”. Niekoniecznie. Żeby skorzystać z dobrodziejstw Thunderbolt, potrzebny jest sprzęt wspierający ten standard.
Gdzie tkwi przewaga Thunderbolt? Przede wszystkim w przepustowości. W teorii możesz osiągnąć transfer danych na poziomie 40 Gb/s, co jest błogosławieństwem, gdy kopiujesz duże pliki wideo albo pracujesz w branży kreatywnej. Do tego można przez ten sam port podłączyć zewnętrzny monitor o wysokiej rozdzielczości, ładować laptopa czy nawet zasilić stację dokującą i skomunikować ją z innymi urządzeniami. Wszystko to brzmi jak fantazja dla ludzi, którzy mają masę rzeczy do podłączenia, a chcą to zrobić w miarę minimalistycznie. Pamiętaj jednak, że Thunderbolt w pełnej krasie często oznacza większy koszt urządzeń i akcesoriów, bo licencja na tę technologię też kosztuje producentów.
Micro USB i miniUSB – kto jeszcze tego używa?
O rany, microUSB to dopiero był kiedyś hit. Znajdował się w praktycznie każdym telefonie z Androidem, w powerbankach, słuchawkach bezprzewodowych, czytnikach e-booków. Nadal można to spotkać w niektórych akcesoriach, szczególnie tańszych, bo producenci (niestety) lubią ciąć koszty i często wybierają starsze rozwiązania. Dla Ciebie oznacza to kolejny kabel w domu, który w sumie coraz rzadziej bywa w codziennym użytku.
Zdarzają się jeszcze urządzenia sportowe czy fotograficzne, które korzystają z miniUSB, ale to już naprawdę rzadkość. Jeśli jednak masz starego aparata w szufladzie i chcesz przesłać z niego zdjęcia, lepiej nie wyrzucaj starego kabla – może się okazać bezcenny.
Czy USB-C i Thunderbolt zawsze działają tak samo?
Tu pojawia się kluczowa sprawa, o której dużo osób zapomina. Sam kształt wtyczki (USB-C) to nie wszystko. Możesz mieć kabel USB-C wyglądający identycznie, ale różniący się wersją USB (np. 3.2 Gen 2 albo 4.0) czy wsparciem dla DisplayPort, Power Delivery bądź Thunderbolt. Może się okazać, że kupisz tańszy kabel i będziesz się dziwić, dlaczego Twój transfer jest wolny jak żółw albo laptop nie ładuje się tak szybko, jak obiecywał producent.
Z Thunderboltem historia jest podobna – niby fizycznie to samo złącze, ale to, czy port w laptopie to faktycznie Thunderbolt 4, Thunderbolt 3 czy tylko USB-C, trzeba sprawdzić w specyfikacji. Bywa też, że kabel Thunderbolt będzie sporo droższy od zwykłego kabla USB-C, zwłaszcza jeżeli chcesz prędkości 40 Gb/s. Stąd takie zamieszanie, ale jeśli zwrócisz uwagę na oznaczenia, łatwo dojdziesz do ładu i składu.
Gdzie znajdziesz USB-C i Thunderbolt?
- Smartfony i tablety: Większość nowych urządzeń z Androidem korzysta z USB-C. Apple przez lata stosowało Lightning w iPhone’ach, ale iPad już dawno przeszedł na USB-C. Teraz nowsze modele iPhone’ów wchodzą w erę USB-C, głównie dzięki regulacjom UE.
- Laptopy i ultrabooki: Tu możesz spodziewać się co najmniej jednego portu USB-C, a w wielu modelach Thunderbolt 3 lub 4 jest standardem. Szczególnie w sprzętach premium, jak MacBooki czy ultrabooki od Lenovo lub Dell.
- Monitory i stacje dokujące: Dzięki USB-C i Thunderbolt można przesyłać obraz o wysokiej rozdzielczości, jednocześnie ładując laptopa i obsługując dodatkowe urządzenia peryferyjne.
- Dyski zewnętrzne i akcesoria: Jeśli liczysz na szybki transfer, np. przy montażu wideo 4K, to Thunderbolt w dyskach SSD sprawi, że praca pójdzie jak z płatka. Jeśli jednak zależy Ci tylko na zgrywaniu zdjęć od czasu do czasu, zwykłe USB-C w zupełności wystarczy.
- Konsolki i kontrolery do gier: Większość nowych kontrolerów ma port USB-C do ładowania, bo to po prostu wygodniejsze i bardziej uniwersalne.
Na co zwracać uwagę przy zakupie kabli?
- Certyfikacja: Staraj się wybierać kable od sprawdzonych producentów i sprawdź, czy obsługują np. USB 3.2 Gen 2 lub Thunderbolt 3/4.
- Długość: Czasem kupisz tani kabel, a potem okaże się, że jest stanowczo za krótki do wygodnego korzystania z laptopa.
- Maksymalna moc ładowania: Jeśli chcesz szybko ładować telefon albo laptopa, upewnij się, że kabel obsługuje standard Power Delivery i odpowiedni wattage (np. 60 W, 100 W).
- Wersja Thunderbolt: Chcesz pełnej prędkości 40 Gb/s? Upewnij się, że kabel i port w laptopie są zgodne z Thunderbolt 3 albo 4.
- Jakość wykonania: Tanie kable potrafią się łamać przy wtyczce albo przerywać transfer przy byle poruszeniu.
Kilka ciekawostek
- W świecie kabli jest coś z magii – niby standardy się ujednolicają, a i tak każdy z nas ma w domu pudełko pełne przeróżnych przewodów i nigdy nie wie, czy któryś się jeszcze do czegoś przyda.
- Coraz więcej osób marzy o tym, by wszystko mieć na jednym kablu: ładowanie, przesył obrazu, dźwięku i danych. Jesteśmy już coraz bliżej tego ideału, ale pewnie jeszcze chwilę potrwa, zanim całkowicie pozbędziemy się starszych wejść.
- Jeśli nie jesteś pewien, czy Twoje urządzenie ma port Thunderbolt, szukaj symbolem błyskawicy przy porcie lub sprawdź szczegółowe informacje w dokumentacji. Niestety, na sam rzut oka nie zawsze da się to stwierdzić, bo Thunderbolt i USB-C wyglądają identycznie.
Co wybrać, żeby nie zwariować?
Najważniejsze to wiedzieć, co naprawdę jest Ci potrzebne. Korzystasz z laptopa do prostej pracy biurowej i zdarza Ci się podpiąć smartfon czy przerzucić kilka plików? Zwykłe USB-C w zupełności Ci wystarczy. Chcesz tworzyć filmy 4K i pracować na projektach, które zajmują dziesiątki gigabajtów? Thunderbolt będzie jak znalazł. A może jesteś gadżeciarzem i lubisz najnowsze technologie? Wtedy możesz inwestować w Thunderbolt 4, by cieszyć się najwyższą prędkością.
W polskich realiach USB-C staje się standardem na tyle powszechnym, że w sklepach nie musisz się już przekopywać przez dziesiątki przejściówek. Coraz więcej producentów daje nam ten sam „kabelek do wszystkiego”, a dla osób ceniących minimalizm to prawdziwe błogosławieństwo. Mimo wszystko warto mieć gdzieś w szufladzie kabel USB-A – nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie Ci podłączyć starsze urządzenie.