MOVA 600 to robot koszący z tej puli urządzeń, które bardziej przypominają autonomicznego pomocnika niż „jeżdżącą kosiarkę na kabelku”. Zamiast układać setki metrów przewodu granicznego, wystarczy przejechać robotem po ogrodzie, pozwolić mu zmapować teren i dokończyć konfigurację w aplikacji. Jak sprawdza się na co dzień?
Za orientację w przestrzeni odpowiada system UltraView™ i 3D LiDAR, więc MOVA 600 widzi ogród w trzech wymiarach, omija przeszkody i trzyma się wirtualnych granic wyznaczonych w telefonie.
Design i jakość wykonania
Na pierwszy rzut oka MOVA 600 wygląda jak klasyczny robot koszący: niski, opływowy korpus, duże tylne koła, niższe przednie, dyskretne przetłoczenia. Po bliższym przyjrzeniu uwagę przyciąga jednak charakterystyczna „wieżyczka” z przodu, to właśnie moduł LiDAR, który odpowiada za skanowanie otoczenia i tworzenie mapy ogrodu w czasie rzeczywistym. Całość utrzymana jest w nowoczesnej, dość stonowanej estetyce, która nie gryzie się ani z minimalistycznym tarasem, ani z bardziej tradycyjnym ogrodem.

MOVA 600 waży około 10 kilogramów, a jej wymiary to mniej więcej 643 × 419 × 279 mm, więc bez większego problemu da się ją przenieść z jednej części posesji do drugiej, jeśli ogród jest podzielony poziomami czy murkami. Obudowa jest uszczelniona w standardzie IPX6, co oznacza odporność na deszcz i zachlapania, ważne, jeśli robot ma naprawdę „wpisać się w rytm domu” i pracować wtedy, gdy akurat pogoda pozwala, a nie tylko w idealnych, podręcznikowych warunkach.
Instalacja bez kabla i pierwsze uruchomienie
To, co najbardziej odróżnia MOVA 600 od klasycznych robotów koszących, to sposób wyznaczania granic. Zamiast zakopywać lub przypinać do trawnika przewód ograniczający, granicę definiuje się zdalnie, w aplikacji. Robot, korzystając z technologii UltraView™ i 3D LiDAR, najpierw skanuje ogród i tworzy jego wirtualną mapę, a użytkownik na tej mapie zaznacza obszar roboczy oraz strefy wyłączone z koszenia.
W praktyce oznacza to zupełnie inny proces instalacji: zamiast kilkugodzinnego biegania z przewodem i szpilkami, konfigurujesz wszystko z poziomu telefonu, a ewentualne korekty wprowadzasz jednym palcem. Jeśli zmienisz aranżację ogrodu, dojdzie rabata, basen stelażowy czy nowa szopka – nie musisz szukać i przekładać kabla, tylko rysujesz nowe „no-go zone” w aplikacji MOVAHome.
Dodatkowym plusem jest obsługa wielu map. MOVA 600 potrafi zapamiętać dwa osobne układy, więc jeśli masz na przykład dwa trawniki oddzielone podjazdem lub różnicą poziomów, możesz stworzyć dla nich osobne konfiguracje i przenosić robota między nimi ręcznie, bez konieczności stawiania drugiej stacji dokującej.

Nawigacja, mapowanie i tryby pracy
Sercem całego systemu jest wspomniany już LiDAR 3D oraz technologia UltraView™. Robot skanuje otoczenie, buduje trójwymiarową chmurę punktów i na tej podstawie nie tylko rozpoznaje przeszkody, ale też bardzo precyzyjnie określa swoje położenie w ogrodzie, niezależnie od tego, czy jest jasno, pochmurno czy zapadł zmierzch.
MOVA 600 kosi trawnik według zaplanowanych, równoległych ścieżek w kształcie litery „U”, zamiast chaotycznie krążyć po ogrodzie. Dzięki temu praca jest bardziej przewidywalna, a trawnik z czasem zyskuje równomierny wygląd bez „łatek” i miejsc, które dziwnie się odcinają od reszty. W aplikacji możesz wybrać różne tryby koszenia, całego obszaru, konkretnej strefy, samej krawędzi, punktowy „na plamę” albo w pełni ręczny, gdy chcesz chwilowo przejąć stery.
Deklarowany obszar roboczy to do 600 m² w standardowym trybie pracy, z możliwością zwiększenia efektywności przy odpowiednim ustawieniu harmonogramu i wzorów jazdy. Robot radzi sobie także ze zboczami do około 45% (24°), co oznacza, że nie przestraszy się typowych, łagodnych skarp czy delikatnie nachylonego trawnika przy tarasie.
Jakość koszenia i radzenie sobie z przeszkodami
MOVA 600 korzysta z talerza tnącego o szerokości roboczej 20 cm, wyposażonego w wymienne, obrotowe nożyki. Użytkownik ma do dyspozycji regulację wysokości koszenia w zakresie od 2 do 6 cm, co pozwala dopasować trawnik zarówno do stylu „angielskiego dywanu”, jak i nieco wyższej, bardziej odpornej na suszę murawy.

W teorii, przy dobrze ustawionym harmonogramie, robot powinien delikatnie ścinać trawę co kilka dni, zamiast raz na jakiś czas „ścinać” ją o kilka centymetrów naraz. Taki sposób pracy jest nie tylko zdrowszy dla trawnika, ale też wizualnie dużo przyjemniejszy – efekt jest naturalny, bez resztek długich źdźbeł i „sianka” walającego się po ogrodzie.
Za omijanie przeszkód odpowiada kombinacja LiDAR-u, czujników zderzeniowych i algorytmów detekcji, które pozwalają robotowi rozpoznawać drzewa, donice, meble ogrodowe czy inne, stałe elementy aranżacji. Oczywiście w przypadku bardzo małych przedmiotów zostawionych na trawie – zabawek, rękawiczek, węży ogrodowych, zdrowy rozsądek nadal podpowiada, żeby przed startem robota przebiec wzrokiem po ogrodzie. Ale generalnie MOVA 600 jest projektowany tak, żeby radzić sobie w „żywym” ogrodzie, a nie tylko na idealnym, pustym trawniku z katalogu.
Bateria, ładowanie i praca w rytmie domu
Robot zasilany jest akumulatorem 18 V o pojemności 2,5 Ah, który zapewnia około 90 minut pracy na jednym ładowaniu i mniej więcej tyle samo czasu potrzebuje, aby się ponownie naładować. W praktyce oznacza to, że przy typowym ogrodzie do 600 m² MOVA 600 jest w stanie w ciągu dnia ogarnąć cały trawnik, dzieląc pracę na kilka sesji, jeśli będzie taka potrzeba.

Po zakończeniu cyklu robot sam wraca do stacji dokującej, a Ty w aplikacji widzisz, które strefy zostały już skoszone, a które są jeszcze w kolejce. Możesz ustawić harmonogram tak, by MOVA 600 wyjeżdżał tylko w określonych godzinach, na przykład wtedy, gdy nikogo nie ma w domu, kiedy dzieci nie bawią się w ogrodzie albo gdy nie planujesz grilla. To właśnie ten moment, w którym „wpisuje się w rytm domu”: ogrodem zajmuje się wtedy, kiedy Tobie jest to najbardziej na rękę, a nie odwrotnie.
Głośność pracy deklarowana jest na poziomie poniżej 60 dB, więc robot nie zamienia ogrodu w plac budowy. Słychać, że coś jedzie i pracuje, ale spokojnie można w tym czasie siedzieć na tarasie z książką czy rozmawiać – to raczej tło niż hałas wyrywający z fotela.
Aplikacja i sterowanie z kanapy
Aplikacja MOVAHome pełni rolę centrum dowodzenia. To tu rysujesz granice trawnika, wyznaczasz strefy zakazane, planujesz harmonogram, ustawiasz tryby koszenia i podglądasz postęp prac. Interfejs jest zaprojektowany tak, żeby większość rzeczy dało się ogarnąć kilkoma dotknięciami, nie trzeba być „geekiem”, żeby dogadać się z robotem.

Dzięki mapowaniu 3D widzisz ogród tak, jak widzi go robot: z zaznaczonymi obszarami, przeszkodami i strefami. Możliwość definiowania wielu stref jest szczególnie przydatna, jeśli na przykład chcesz częściej kosić przedogródek, a rzadziej mniej reprezentacyjny kawałek trawy za domem. Możesz też na bieżąco wstrzymać pracę, zmienić tryb lub wysłać robota, żeby „dopracował” fragment, który akurat Cię razi.
Bezpieczeństwo, pogoda i serwis ogrodu
Jak przystało na robota z ostrzami pod spodem, MOVA 600 ma zestaw zabezpieczeń, które mają minimalizować ryzyko przykrych niespodzianek. Gdy urządzenie zostanie podniesione lub mocno przechylone, noże natychmiast się zatrzymują, a czujniki zderzeniowe sprawiają, że robot nie pcha się z impetem w przeszkody.
Wodoodporność IPX6 pozwala mu pracować także po lekkim deszczu, choć w ulewie i tak sensowniej jest odpuścić i pozwolić trawie przeschnąć. Ogólnie MOVA 600 jest projektowany jako robot całosezonowy – ma radzić sobie i z wiosennym bujnym przyrostem, i z letnią suszą, kiedy kosić trzeba delikatniej i trochę rzadziej.
Co jest na plus, a co może przeszkadzać?
Największym atutem MOVA 600 jest zdecydowanie brak kabla w ziemi. To ogromny komfort na etapie instalacji, ale też później, kiedy ogród żyje, zmienia się, pojawiają się nowe rabaty, elementy małej architektury czy po prostu pomysł, żeby przesunąć trampolinę o dwa metry. Do tego dochodzi precyzyjna nawigacja LiDAR, sensowne tryby pracy, obsługa wielu stref, cicha praca i aplikacja, która naprawdę pozwala dopasować robota do codziennego rytmu domu.
Drugą stroną medalu jest cena, w polskich sklepach MOVA 600 zwykle ląduje w okolicach 4399 zł, więc to już nie jest spontaniczny zakup „na próbę”, tylko raczej świadoma inwestycja w ogród. Trzeba też pamiętać, że robot bez przewodu granicznego opiera się na tym, co „widzi”, więc bardzo skomplikowane ogrody z wąskimi przejściami, dużą liczbą drzew i zakamarków mogą wymagać odrobiny cierpliwości przy pierwszej konfiguracji i dopieszczaniu mapy.

Do tego dochodzi standardowa „robotowa” codzienność: od czasu do czasu trzeba wyczyścić noże, usunąć sklejone ścinki spod spodu, skontrolować koła. To nie jest sprzęt, który po zakupie można kompletnie zignorować, ale ilość pracy w porównaniu z klasycznym koszeniem spada radykalnie.
Dla kogo jest MOVA 600 i czy warto?
MOVA 600 najlepiej odnajdzie się w małych i średnich ogrodach o powierzchni do 600 m², które mają w miarę uporządkowany układ, ale niekoniecznie są idealnymi prostokątami. To propozycja dla osób, które nie chcą bawić się w układanie przewodu granicznego, lubią mieć kontrolę nad sprzętem z poziomu aplikacji i chcą, żeby robot realnie „wpisywał się w rytm domu”, pracując wtedy, kiedy domownikom jest to najbardziej na rękę.
Jeśli koszenie trawnika dawno przestało być dla Ciebie relaksującym rytuałem, a stało się po prostu kolejnym zadaniem do odhaczenia, MOVA 600 ma spore szanse stać się jednym z ulubionych domowych gadżetów. To nie jest urządzenie idealne dla każdego ogrodu i każdej kieszeni, ale w swojej klasie łączy bardzo wygodną instalację, inteligentną nawigację i solidną jakość koszenia w sposób, który naprawdę pozwala przestać myśleć o trawie jako o obowiązku i zacząć traktować ją jak tło do życia w domu, które „po prostu jest ogarnięte”.
