Pełnia Księżyca rozświetla nocne niebo, potrafi rzucać wyraźne cienie i sprawia, że krajobraz nabiera srebrzystego blasku. Wielu osobom wydaje się wtedy, że światło jest tak intensywne, iż mogłoby… opalić skórę. To kusząca wizja – nocna opalenizna bez słońca i bez ryzyka poparzeń.
Czy to w ogóle możliwe? Nauka odpowiada jednoznacznie.
Skąd bierze się światło Księżyca i dlaczego jest tak słabe?
Księżyc nie świeci własnym światłem – odbija jedynie promienie słoneczne, które padają na jego powierzchnię. Jego tzw. albedo (czyli zdolność odbijania światła) wynosi około 7–12%. To oznacza, że Księżyc odbija zaledwie niewielką część promieniowania, które do niego dociera, a resztę pochłania.
Dodatkowo, nawet to odbite światło jest rozpraszane w przestrzeni kosmicznej, a po dotarciu na Ziemię jest już ekstremalnie słabe. Dla porównania:
- Jasność pełnego Słońca wynosi około 100 000 luksów.
- Jasność pełni Księżyca to średnio 0,25 luksa.
Widzisz różnicę?
Innymi słowy – światło Księżyca jest nawet 400 000 razy słabsze niż światło słoneczne. A co za tym idzie, promieniowanie UV odpowiedzialne za opalanie jest w tym świetle praktycznie zerowe.
Promieniowanie UV i światło Księżyca
Opalanie się to reakcja skóry na promieniowanie ultrafioletowe, a dokładniej na jego zakres UVB. To właśnie ono pobudza melanocyty do produkcji melaniny, nadając skórze brązowy odcień.
Światło odbite od Księżyca praktycznie nie zawiera UVB. Promienie ultrafioletowe są już osłabiane przez atmosferę, a ich śladowa ilość, która dociera do powierzchni Księżyca, ulega kolejnemu osłabieniu i rozproszeniu w drodze powrotnej. Efekt? Ilość UV w świetle księżycowym jest tak znikoma, że musiałbyś stać nago pod pełnią przez miliony lat, żeby zobaczyć minimalną zmianę koloru skóry.
Dlaczego pełnia świeci tak mocno?
To złudzenie wynika z kontrastu – nocą nasze oczy przestawiają się na tryb „nocny” (pracują głównie pręciki w siatkówce), przez co nawet niewielkie źródło światła wydaje się intensywne. Jasne światło pełni potrafi wręcz utrudniać sen, zaburzać rytm dobowy, a u niektórych zwierząt wpływa na aktywność i zachowania.
Ciekawostka: w bezchmurną noc z pełnią Księżyca można odczytać gazetę na zewnątrz bez dodatkowego oświetlenia. Jednak to wciąż za mało, żeby zainicjować reakcje opalające w skórze.
Mity i pseudonaukowe historie o „opalaniu księżycowym”
Co jakiś czas w Internecie pojawiają się opowieści o ludziach, którzy podobno „opali się przy pełni”. W rzeczywistości jest to efekt wcześniejszej ekspozycji na słońce (np. w dzień), a zmiana w odcieniu skóry jest zauważona dopiero w nocy.
Zdarza się też, że niektórzy łączą pełnię z różnymi praktykami zdrowotnymi – od medytacji w blasku Księżyca po tzw. „moon bathing” (kąpiele księżycowe), które mają działać relaksująco i poprawiać nastrój. I faktycznie – mogą one mieć wpływ na psychikę, ale nie na poziom melaniny w skórze.
Co naprawdę daje „kąpiel księżycowa”?
Choć opalenizny się nie doczekasz, nocne spacery przy pełni mają swoje plusy:
- mogą działać uspokajająco i redukować stres,
- sprzyjają lepszemu kontaktowi z naturą,
- pozwalają korzystać z chłodniejszej temperatury (bez ryzyka udaru słonecznego),
- stwarzają romantyczny klimat.
Jeśli więc chcesz zrobić coś dobrego dla siebie, wyjdź na taki spacer – ale dla zdrowia psychicznego, a nie opalenizny.
Blask bez mocy
Światło pełni Księżyca to piękne, ale łagodne zjawisko, które nie ma nic wspólnego z opalaniem. To, co odczuwasz jako mocne światło, to jedynie efekt adaptacji wzroku i kontrastu z ciemnym otoczeniem. Z naukowego punktu widzenia, promieniowanie UV w blasku pełni jest zbyt słabe, aby wywołać jakąkolwiek reakcję opalającą.
Można więc śmiało stać godzinami na tarasie w jego świetle – jedyne, co „złapiesz”, to ewentualnie lekki dreszcz, jeśli noc będzie chłodna.