MOVA SJ10 to wyciskarka wolnoobrotowa dla osób, które chcą czegoś więcej niż „coś taniego z marketu”. Na papierze wygląda bardzo sensownie: moc 200 W, niskie obroty, cicha praca, duże otwory wsadowe i konstrukcja uproszczona tak, żeby rozkładanie i mycie nie zniechęcały po trzech użyciach. W praktyce okazuje się, że to jeden z tych sprzętów, które realnie mają szansę zostać na blacie na stałe, a nie wylądować na dnie szafki.
Pod względem budowy SJ10 wpisuje się w nowoczesny trend pionowych wyciskarek: podstawa z silnikiem zajmuje stosunkowo niewiele miejsca, a reszta „idzie w górę”. Średnica całego zestawu z wystającymi elementami to niecałe 20 cm, sama baza ma około 16 cm, wysokość wynosi 43,2 cm, waga to 3,5 kg. Na blacie nie wygląda więc jak kombajn przemysłowy, tylko zgrabne urządzenie, które spokojnie zmieści się obok czajnika czy ekspresu.
Rzuca się w oczy coś, co odróżnia tę wyciskarkę od wielu konkurentów: uproszczona konstrukcja części stykających się z jedzeniem. Standardowa wyciskarka ma zwykle pięć–sześć elementów, które trzeba zapiąć w odpowiedniej kolejności. MOVA SJ10 redukuje to do trzech sensownych części, co od razu czuć przy składaniu i myciu. Półprzezroczysty kielich łączy się bezpośrednio ze ślimakiem, a moduł górny integruje podwójne sito, zasobnik na owoce i pokrywę z dwoma otworami. Całość składa się szybko, intuicyjnie i bez „walki na klik”.
Od spodu są cztery gumowe nóżki, które pewnie trzymają urządzenie na blacie, a w obudowie widać sensownie rozmieszczone otwory wentylacyjne. Materiały i spasowanie sprawiają dobre wrażenie: nic nie trzeszczy, elementy wskakują na swoje miejsce bez siłowania się, blokada kielicha jest wyraźna, a odpinanie – bezproblemowe.

Dwa otwory wsadowe i parametry techniczne
Jedną z największych przewag SJ10 nad tańszymi modelami jest system dwóch otworów wsadowych. Przy zamkniętej pokrywie korzystasz z „roboczego” wejścia o średnicy 4,5 cm – idealnego do dorzucania kawałków owoców i warzyw podczas pracy. Po otwarciu pokrywy masz do dyspozycji pełne 12 cm szerokości, czyli realnie możesz wrzucić większe cząstki, a nawet sporą część owocu naraz. Gdy pokrywa jest otwarta, napęd nie ruszy, więc nie ma mowy o kręcącym się ślimaku tuż pod ręką.
Silnik ma moc 200 W i pracuje w zakresie 45–65 obrotów na minutę. To typowe wartości dla porządnej wyciskarki wolnoobrotowej. Niskie obroty oznaczają mniej ciepła wytwarzanego przez tarcie, a więc mniejsze straty składników odżywczych i wolniejsze utlenianie soku. Producent deklaruje, że temperatura gotowego napoju nie przekracza 38°C, co dobrze wpisuje się w założenia „cold press”.
W zestawie dostajesz dwa pojemniki: na sok (900 ml) i na miazgę (800 ml), popychacz oraz szczoteczkę do czyszczenia. Czas ciągłej pracy to maksymalnie 10 minut, zalecana przerwa na ostygnięcie wynosi przynajmniej 20 minut. W praktyce 10 minut nieustannego wyciskania to naprawdę sporo – spokojnie wystarczy, żeby przerobić pełną miskę owoców i warzyw na sok dla kilku osób.

Mniej części, więcej wygody
To, co najbardziej wyróżnia MOVA SJ10, to liczba elementów mających kontakt z sokiem i miąższem. U konkurencji zwykle jest to: kielich, koszyk, metalowe sito, ślimak, górna pokrywa z kominem. Tutaj MOVA poszła w inny kierunek: półprzezroczysty kielich stanowi bazę, do której od razu trafia ślimak, a całe sito i zasobnik na owoce zamknięto w jednym module górnym z podwójnym sitkiem i dwoma otworami zasypowymi.
Efekt jest bardzo praktyczny. Po pierwsze składasz wszystko jednym ruchem, bez zastanawiania się, czy koszyk siedzi dobrze w sitku. Po drugie rozkładanie i mycie są wyraźnie szybsze. Wyciskarkę można naprawdę złożyć i rozłożyć jedną ręką, co brzmi jak marketing, ale w tym przypadku pokrywa się z codziennym użytkowaniem.
Instrukcja obsługi jest po polsku, przejrzysta, z rysunkami pokazującymi krok po kroku montaż, rozkładanie i czyszczenie. Producent jasno opisuje też, co można wrzucać, a czego lepiej unikać. Kategorycznie odradza lód, twarde pestki, skórki cytrusów, masło, margarynę, kokos czy trzcinę cukrową. W grupie „dozwolone, ale z głową” są orzechy, włókniste warzywa liściaste, twarde warzywa i owoce z drobnymi pestkami. Do tego podpowiada sensowną kolejność: najpierw składniki twarde, potem miękkie, a bardzo miękkie najlepiej mieszać z twardszymi, żeby ślimak miał z czym pracować.
Jak wyciska w praktyce?
To, co robi największe wrażenie przy pierwszym użyciu SJ10, to różnica w jakości pulpy w porównaniu z tańszymi wyciskarkami. Miąższ wychodzący z MOVA jest wyraźnie suchszy i drobniejszy. Przy mieszankach typu jabłko z gruszką urządzenie wciąga kawałki niemal bez zastanowienia. Można wrzucać je pojedynczo, ale spokojnie przyjmie też pełen zasyp z komory. Po dwóch–trzech minutach masz wyciśnięty sok, pulpę w osobnym pojemniku, a w środku komory zostaje naprawdę niewiele resztek na ściankach i sitku.

Przy trudniejszych zestawach, na przykład twarda marchew plus miękkie cytrusy i jabłka, ślimak daje sobie radę z rozdrobieniem warzyw bez konieczności ciągłego używania popychacza. Marchew jest najpierw „przełamana” na mniejsze części, a potem dociśnięta do podwójnego sita. Sok wychodzi gęsty, o naturalnej teksturze, bez przesadnej piany.
W przypadku moich ulubionych soków cytrusowych – pomarańcze i grejpfruty – MOVA radzi sobie z imponującą szybkością. Pełna miska owoców znika w około trzy minuty, w pojemniku zostaje gęsty sok, w komorze minimalna ilość miąższu, a w niszy ślimaka pojedyncze pestki, które po prostu przeskoczyły przez sito. W praktyce oznacza to mało strat i niewiele roboty przy czyszczeniu.

MOVA chwali się dwustopniowym procesem wyciskania – najpierw miażdżenie, potem wyciskanie – który ma poprawiać wydajność o około 10 procent. Trudno to dokładnie zweryfikować w warunkach domowych, ale w porównaniu z typową budżetową wyciskarką różnica w ilości soku przy tej samej porcji składników jest naprawdę zauważalna.
Sterowanie wyciskarką jest skrajnie proste. Do dyspozycji masz jeden przełącznik z trzema pozycjami: praca w przód, pozycja zerowa i bieg wsteczny. Reverse przydaje się wtedy, gdy jakiś fragment owocu lub warzywa zaklinuje się w okolicy ślimaka – krótki ruch wstecz, radykalnie mniej frustracji.
Czyszczenie i pielęgnacja
Mniej części konstrukcyjnych automatycznie przekłada się na prostsze sprzątanie. W SJ10 wszystko, co ma kontakt z sokiem, to trzy główne elementy. Producent zaleca mycie ich pod bieżącą wodą o temperaturze do 40°C, bez stosowania zmywarki, druciaków i agresywnych środków. W praktyce najlepiej na koniec wyciskania przepuścić przez urządzenie niewielką ilość wody, żeby przepłukać wnętrze, a potem rozłożyć elementy i opłukać je od razu, zanim miąższ zaschnie.

Podwójne sito w module górnym wymaga odrobiny uwagi, ale załączona szczoteczka radzi sobie z oczyszczeniem oczek bez problemu. Jeśli trzymasz się zasady „myję od razu”, cały proces zajmuje kilka minut. To naprawdę robi różnicę w tym, czy wyciskarka jest używana regularnie, czy tylko od święta.
Cena, gwarancja i opłacalność
Cena katalogowa MOVA SJ10 to 849 zł, ale realnie już na starcie sprzedaży w sklepie producenta można ją było kupić za około 679 zł. Jak na parametry i to, co wyciskarka oferuje w praktyce, jest to bardzo sensowna wycena. W swojej półce cenowej spokojnie konkuruje z popularnymi modelami Tefala, Panasonica czy Philipsa, a pod względem jakości wykonania i efektywności wyciskania zbliża się do sporo droższych marek.

Czy warto kupić MOVA SJ10?
Jeśli szukasz wyciskarki, która ma być jednocześnie mocna, cicha i wygodna w codziennym użytkowaniu, MOVA SJ10 jest naprawdę mocnym kandydatem. Bardzo dobra wydajność wyciskania, sucha pulpa, duże otwory wsadowe, prosty system sterowania, uproszczona konstrukcja z trzema elementami do mycia i kultura pracy, która nie męczy uszu, składają się na sprzęt, który bez kompleksów staje obok mocno rozpoznawalnych marek.
W segmencie około 600–700 zł to jedna z najciekawszych propozycji na polskim rynku. Jeśli traktujesz świeże soki poważnie, chcesz sprzętu, który nie będzie Cię zniechęcał obsługą i hałasem, i jednocześnie nie chcesz wydać fortuny, MOVA SJ10 jest wyborem, który bardzo łatwo uzasadnić – i po prostu zacząć używać.
