Seria słuchawek „Sport” od JLab już wcześniej potrafiła pozytywnie zaskoczyć mnie stabilnym trzymaniem się w uchu i przyjemnym charakterem brzmienia. Zastanawiałem się, czy tutaj będzie podobnie. Czy dodanie ANC namieszało w tym prostym, sportowym DNA?
Test zacząłem klasycznie dla siebie: kilka treningów biegowych, trochę siłowni i chodzenie po domu. Pierwsze godziny przyniosły mieszankę dobrych wrażeń i kilku rzeczy, które wymagały przyzwyczajenia. Z jednej strony świetna stabilność, z drugiej dosyć charakterystyczna sygnatura dźwięku, której nie da się pomylić z klasycznymi TWS-ami. Ale po kolei.
Pewność i stabilność, czyli to co naprawdę ma tu znaczenie
W przypadku słuchawek sportowych nie interesują mnie piękne linie ani błyszczące pudełka. Liczy się to, żeby nie musieć ich poprawiać podczas biegu i czy zostaną na miejscu wtedy, gdy mocniej poruszam głową. Epic Sport ANC 3 radzą sobie z tym bardzo dobrze. Konstrukcja z elastycznymi pałąkami za uszy to jedna z tych rzeczy, która wygląda staroświecko, ale działa jak trzeba.
Zauszniki są miękkie, sprężyste i naprawdę trzymają słuchawkę tam, gdzie powinna być. Nawet przy dynamicznym treningu kardio nie miałem momentu, w którym coś zaczęłoby się luzować. To trochę jak z dobrymi butami do biegania – nie zwracasz na nie uwagi, bo po prostu robią robotę.
Materiał obudowy jest matowy, odporny na pot i upadki. Nie próbują być designerskim dodatkiem, bardziej przypominają narzędzie. I tak właśnie jest – to niezawodne narzędzie do aktywności.

Dźwięk, który lubi ruch, a nie analizy
Jeśli ktoś szuka neutralności, detalu i scenicznej holografii, to od razu mówię: to nie ten adres. Epic Sport ANC 3 grają przede wszystkim energią. Mają bardzo charakterystyczny, lekko podbity dół, który w ruchu działa świetnie, bo rytm dostaje tego dodatkowego „pazura”.
Bas jest szybki, nieprzesadzony, ale zdecydowanie obecny. Przy bieganiu sprawia, że muzyka po prostu napędza — może nie zawsze super-precyzyjnie, ale z odpowiednią dynamiką. Średnica jest trochę wycofana, co może sprawić, że wokale schowają się za instrumentami, ale w sportowych warunkach to akurat ma sens – i tak rzadko skupiam się wtedy na każdym szczególe.
Góra jest lekko zaokrąglona, co eliminuje nieprzyjemne sybilanty, ale bywa, że brakuje jej odrobiny świeżości. To jednak dźwięk, który zwyczajnie dobrze się słucha podczas ruchu: nic nie męczy, nic nie kłuje, całość jest przyjemnie rytmiczna. Do biegania i szybkich treningów – w punkt.
Za to do podcastów słuchawki są zaskakująco dobre, głosy brzmią naturalnie i wyraźnie. I tu naprawdę doceniłem ich sygnaturę – lekko ocieploną, wygładzoną – taką, którą można chłonąć bez zmęczenia.
ANC. Robi swoje, ale w swoim stylu
Aktywne wyciszanie w sportowych „zausznikach” to zawsze balansowanie między wygodą, szczelnością a elektroniką. W Epic Sport ANC 3 system ANC działa sensownie, chociaż trzeba wiedzieć, czego się spodziewać. Nie ma tu efektu „wygaszania świata”, który znamy z dużych słuchawek nausznych. Jest natomiast realne ograniczenie najniższych, uporczywych dźwięków – szumu bieżni, hałasu ulicy, monotonii autobusowych wibracji.
W siłowni ANC dawało zauważalną ulgę od tła, ale nie odcinało mnie całkowicie od otoczenia. I to, szczerze mówiąc, jest plusem. W sporcie chcę mieć świadomość tego, co dzieje się dookoła, szczególnie na zewnątrz. Tryb transparencji działa z kolei w sposób naturalny — nie wzmacnia agresywnie, tylko subtelnie przepuszcza to, co ważne.
Czy ANC jest tu „mocne”? Nie. Czy jest przydatne? Tak – pod warunkiem, że nie oczekujemy efektu kapsuły próżniowej. To raczej narzędzie do lekkiego limitowania chaosu, nie totalnego odcięcia świata.
Bateria, obsługa i cała reszta
Na jednym ładowaniu słuchawki potrafią działać nawet 10 godzin bez ANC, a około 7 godzin z aktywnym tłumieniem – i to wynik wystarczający w sportowym sprzęcie. Etui dokłada kolejne pełne ładowania, więc w praktyce wystarczy spokojnie na cały tydzień treningów.
Sterowanie, jak to u JLab, jest intuicyjne. Dotyk działa poprawnie, nie gubi komend, a słuchawki reagują szybko. Cenię to, że producent nie kombinował tu z eksperymentami — play, pauza, zmiana trybu pracy ANC i szybkie przełączanie się między urządzeniami działają od razu.
Bluetooth jest stabilny, nie miałem żadnych zrywów ani niepokojących opóźnień. Wodoodporność IP55 w praktyce znaczy tyle, że możesz spokojnie trenować w deszczu i nie musisz ich wycierać za każdym razem, gdy pot spływa po kablu.
Aplikacja JLab
Aplikacja w przypadku JLabów to miłe rozszerzenie możliwości, a nie konieczność. Można dostosować EQ, sprawdzić poziom baterii, zmienić działanie przycisków i tryb ANC. Interfejs jest czytelny, bez fajerwerków, ale robi swoje.
Polubiłem też możliwość szybkiego przełączenia profilu dźwiękowego. Wystarczy jedno stuknięcie, żeby podbić wokale albo odjąć trochę basu. Dzięki temu słuchawki można dopasować do rodzaju aktywności: więcej energii do biegania, więcej przejrzystości do podcastów.

JLab Epic Sport ANC 3 – czy to słuchawki dla Ciebie?
JLab Epic Sport ANC 3 to sprzęt, który nie próbuje być wszystkim naraz. I dzięki temu ma sens. To słuchawki stworzone przede wszystkim do ruchu — stabilne, wygodne i praktyczne. Jeśli ktoś szuka ultra-szerokiej sceny i perfekcyjnie krystalicznego brzmienia to się zawiedzie. Jeśli zależy Ci jednak na bezproblemowym użytkowaniu słuchawek na mocnych i wymagających treningach to jest to model, który bardzo łatwo polubić.
ANC działa, choć umiarkowanie, ale w sportowych słuchawkach wcale nie musi być agresywne. Bateria jest solidna, obsługa prosta, a konstrukcja — po prostu uczciwa.
Dla biegaczy, miłośników siłowni, rowerzystów i wszystkich, którzy chcą czegoś więcej niż zwykłych, wypadających z ucha pchełek, ale niekoniecznie wyspecjalizowanego, audiofilskiego sprzętu — to bardzo rozsądny wybór. Ja nie miałem momentu, w którym by mnie zawiodły. Zrobiły dokładnie to, czego oczekiwałem.
Cena słuchawek to 549 złotych


