Rynek robotów sprzątających dojrzał tak mocno, że dziś prawie każdy model wygląda jak rozsądny wybór. Kłopot w tym, że część z nich nadal działa jak sprytny odkurzacz na kółkach, a część faktycznie przejmuje sprzątanie i to jest przepaść, którą widać dopiero po kilku tygodniach użytkowania.
Najlepszy skrót myślowy jest prosty: nie wybierasz robota, tylko system sprzątania. Robot to dopiero początek, liczy się to, jak widzi mieszkanie, jak myje podłogę, jak radzi sobie z dywanami i czy stacja bazowa naprawdę robi brudną robotę za Ciebie. Na przykładzie eufy Omni S1 Pro oraz Omni E25 i Omni E28 da się to przełożyć na pięć cech, które realnie zmieniają codzienność.
Nawigacja i rozpoznawanie przeszkód: robot musi rozumieć przestrzeń, nie tylko jeździć
W praktyce to nie moc ssania najczęściej psuje wrażenia, tylko utkwienie na kablu, wciągnięta skarpetka albo taniec w miejscu przy nogach krzesła. Dlatego pierwsze pytanie brzmi, nie ile ma paskali, tylko jak widzi dom i co robi, gdy w jego świecie pojawia się bałagan z życia.
W S1 Pro mocno wybrzmiewa podejście oparte o trójwymiarowe skanowanie i bardziej szczegółowe rozumienie obiektów. Chodzi o to, żeby robot nie traktował wszystkiego jak anonimowej przeszkody, tylko umiał ominąć konkretną rzecz bez blokady i bez rozsypania trasy sprzątania.

W E25 i E28 widać z kolei nacisk na rozpoznawanie przeszkód kamerą i czujnikami oraz szybkie korygowanie trasy w locie. Efekt, który interesuje użytkownika, jest bardzo przyziemny: mniej ratowania robota spod suszarki i mniej sytuacji, w których sprzątanie kończy się po dwóch minutach, bo coś stanęło na drodze.
Prywatność i dane: mapa mieszkania to też informacja wrażliwa
Im sprytniejszy robot, tym więcej wie o Twojej przestrzeni. A jeśli urządzenie ma kamerę i buduje mapę, to naturalnie pojawia się pytanie, gdzie te dane żyją i kto ma do nich dostęp, nawet jeśli nigdy nie planujesz oglądać podglądu w aplikacji.
W materiałach o S1 Pro mocno podkreślane jest przetwarzanie lokalne, czyli działanie rozpoznawania otoczenia bez konieczności wysyłania wszystkiego do chmury, oraz wątek certyfikacji bezpieczeństwa IoT. To nie jest detal dla paranoików, tylko zwykła higiena technologiczna, zwłaszcza gdy sprzęt regularnie jeździ po całym mieszkaniu.
E25 i E28 idą bardziej w stronę klasycznego smart home z integracjami i automatyzacjami. To wygodne, bo łatwiej ustawić scenariusze typu sprzątanie po wyjściu z domu, ale jednocześnie warto mieć w głowie, że im więcej automatyzacji i połączeń, tym ważniejsze są ustawienia prywatności i świadome korzystanie z aplikacji.

Mopowanie: różnica między wilgotnym przetarciem a realnym myciem
Tu najłatwiej dać się nabrać. Sporo robotów nadal robi coś, co wygląda jak mopowanie, ale w praktyce sprowadza się do przeciągania lekko wilgotnej nakładki, która po chwili staje się brudna i zaczyna roznosić to, co miała zebrać.
W S1 Pro kluczowy jest rolkowy mop Always Clean Mop i system HydroJet, czyli aktywne mycie z dociskiem, obrotem i płukaniem świeżą wodą. To podejście bardziej przypomina mini szorowarkę niż mokrą ściereczkę, więc lepiej radzi sobie z codziennym brudem i zaschniętymi śladami w kuchni czy w korytarzu.
E25 i E28 też bazują na HydroJet, z obiegiem czystej i brudnej wody oraz elementami, które pomagają utrzymywać rolkę w porządku podczas pracy. Dla użytkownika to oznacza mniej smug i mniej uczucia, że robot tylko rozprowadził wodę po panelach.

Stacja dokująca: bez niej robot szybko wraca do bycia kolejnym obowiązkiem
Prawdziwa bezobsługowość nie bierze się z samego robota, tylko z tego, czy stacja przejmuje nudne czynności serwisowe. Jeśli po każdym sprzątaniu musisz płukać mopa i opróżniać kurz, to prędzej czy później zapał gaśnie, a robot zaczyna stać w kącie.
W przypadku S1 Pro mowa o stacji UniClean, która poza opróżnianiem ma też mycie i suszenie mopa oraz rozwiązania higieniczne, w tym wątek ozonowania. To ważne nie tylko ze względu na komfort, ale też zapachy i ogólne poczucie czystości sprzętu, który pracuje z wodą.
W E25 i E28 stacja robi bardzo podobny zestaw rzeczy, ale E28 dorzuca element, którego w robotach zwykle brakuje: przenośny odkurzacz do czyszczenia tapicerki i trudnych miejsc, zintegrowany ze stacją. To sprytne, bo rozwiązuje problem plam na kanapie czy w aucie bez dokładania kolejnego osobnego urządzenia.

Moc, szczotki, narożniki i dywany: liczby mają sens dopiero w pakiecie z resztą
Moc ssania jest kusząca, bo łatwo ją porównać, ale sama w sobie nie gwarantuje efektu. Liczy się też szczotka, to jak robot dojeżdża do krawędzi i czy potrafi sensownie ogarnąć dywany bez zalewania ich mopem.
E25 i E28 są tu nastawione na siłę, bo mają 20 000 Pa, do tego szczotki DuoSpiral ograniczające plątanie włosów oraz ramię CornerRover do narożników i pracy przy ścianach. W mieszkaniu z sierścią, piaskiem i dywanami to potrafi zrobić większą różnicę niż kolejne tryby w aplikacji.
S1 Pro ma niższą deklarowaną moc, 8 000 Pa, ale wygrywa w scenariuszu mieszanym: dywany plus twarde podłogi w jednym cyklu. Kluczowe jest unoszenie i chowanie mopa przy wykryciu dywanu, dzięki czemu robot może odkurzać i myć bez nerwowego pilnowania, czy akurat nie wjechał mokrym elementem na tekstylia.

Jeśli robot ma oszczędzać czas, musi oszczędzać też Twoją uwagę
Wybór robota sprzątającego coraz mniej przypomina zakup prostego AGD, a coraz bardziej wybór małego domowego automatu. Nie wystarczy, że dobrze odkurzy raz, liczy się to, czy po miesiącu nadal mu ufasz, nie poprawiasz po nim i nie obchodzisz mieszkania, zbierając z podłogi wszystko, co mogłoby go zablokować.
Dlatego dla mnie najważniejsza jest kombinacja trzech rzeczy: stabilnej nawigacji, sensownego mopowania i stacji, która realnie robi obsługę za człowieka. Dopiero potem dokładam moc ssania i dodatki. Gdy te fundamenty są dobre, robot przestaje być gadżetem, a staje się usługą, która dzieje się w tle.
I jeszcze jeden detal, który często pomijamy: serwis i wsparcie. Przy sprzęcie, który pracuje z wodą, kurzowym workiem i ruchomymi elementami, zaplecze serwisowe w kraju i łatwy kontakt z supportem to przewaga, której nie widać w tabelce specyfikacji, ale czuć ją dopiero wtedy, gdy coś się wydarzy.
Artykuł sponsorowany powstał na bazie informacji prasowej marki eufy
