Przedłużacz to jedno z tych urządzeń, które po prostu ma być pod ręką. Nikt nie zastanawia się, gdzie go położyć – ważne, żeby „działał”. A jednak miejsce, w którym go trzymasz, ma ogromne znaczenie. Czasem wystarczy jeden zły wybór, żeby powstało ryzyko zwarcia, przepalenia, a nawet pożaru. Co gorsza – większość osób popełnia dokładnie ten sam błąd, bo wydaje się najwygodniejszy i „najmniej widoczny”.
Ukryty nie znaczy bezpieczny!
Najczęstsze miejsce, w którym ląduje przedłużacz, to… pod meblami. Pod łóżkiem, pod kanapą, pod biurkiem – brzmi znajomo? Takie rozwiązanie kusi, bo dzięki temu nie widać kabli, a wtyczki są blisko. Niestety, właśnie tam powstają warunki idealne do przegrzewania. Brak przepływu powietrza sprawia, że nagrzany kabel nie ma jak oddać ciepła. Kurz, który zbiera się pod meblami, dodatkowo zwiększa ryzyko zapłonu. A jeśli do tego dochodzi starszy, tani przedłużacz bez zabezpieczenia termicznego – przepis na kłopoty gotowy.
Warto wiedzieć, że normy bezpieczeństwa dotyczące urządzeń elektrycznych zakładają swobodny dostęp powietrza wokół kabla. Gdy jest ściśnięty lub przyciśnięty, jego przewodność cieplna spada, a opór rośnie – i w efekcie całość się grzeje.

Kuchnia i łazienka – dwa „zakazane” terytoria
Drugim błędem jest używanie przedłużacza w wilgotnych pomieszczeniach. Łazienka i kuchnia to miejsca, gdzie woda i para wodna są codziennością. Nawet jeśli przedłużacz jest dobrze wykonany, wystarczy kropla, która wniknie w gniazdo, żeby pojawiło się zwarcie. To szczególnie groźne w połączeniu z urządzeniami o dużym poborze mocy – czajnik, ekspres do kawy czy suszarka potrafią obciążyć instalację do granic możliwości.
W łazience często widać jeszcze inny, równie niebezpieczny pomysł: przedłużacz na pralce. Z punktu widzenia bezpieczeństwa to fatalne miejsce – para, drgania, woda i napięcie elektryczne w jednym zestawie. Jeśli naprawdę musisz korzystać z przedłużacza w tych pomieszczeniach, wybierz model o podwyższonej klasie ochrony IP44 i zabezpiecz go przed kontaktem z wodą.
Zwisające kable i splątane gniazda
Trzeci klasyk to „gniazdo spaghetti” – splątane kable, rozdzielacze, przejściówki i wszystko w jednym miejscu. Zazwyczaj leżą na podłodze za szafką RTV lub biurkiem. Problem? Zbyt wiele urządzeń podłączonych do jednego źródła. Telewizor, konsola, router, soundbar, ładowarki, lampka… Każdy z tych sprzętów pobiera prąd, a przeciążony przedłużacz nie ma jak tego udźwignąć. W najlepszym razie zadziała bezpiecznik, w najgorszym – wtyczka się stopi.
Warto zainwestować w listwę z bezpiecznikiem i wyłącznikiem, a jeśli masz więcej urządzeń – rozdziel je na kilka gniazd, zamiast budować „wieżę mocy”. Unikaj też zawijania kabli – skręcone przewody nagrzewają się szybciej, a izolacja traci swoje właściwości.
Garaż, piwnica i strych – miejsca zdradliwe
Wiele osób chowa przedłużacze właśnie tam. „Niech leży, może się przyda” – myślisz. Niestety, długie przechowywanie w wilgoci lub w dużych wahaniach temperatury (typowych np. na strychu) powoduje, że izolacja kabla pęka i traci elastyczność. Potem wystarczy jedno zgięcie i przerwany przewód gotowy.
Jeśli trzymasz przedłużacz w takich warunkach, przynajmniej owiń go w szczelny worek foliowy, zabezpiecz końcówki i od czasu do czasu sprawdzaj stan przewodu. Lepiej wymienić kabel za 50 zł niż ryzykować awarię całej instalacji.
Gdzie najlepiej trzymać przedłużacz?
Najlepiej:
- w suchym, przewiewnym miejscu,
- z dala od grzejników, piecyków i wilgoci,
- w pozycji rozłożonej (jeśli jest używany), a nie zwiniętej w ciasny rulon,
- podłączony do gniazdka z uziemieniem i zabezpieczeniem przepięciowym.
Jeśli chcesz ukryć kable, zrób to z głową. Dziś w sklepach znajdziesz estetyczne maskownice, listwy przypodłogowe z kanałem na przewody i pojemniki do zarządzania kablami. To znacznie bezpieczniejsze niż upychanie ich pod kanapą.
Mały błąd, duże ryzyko
Przedłużacz to drobiazg, o którym myślimy tylko wtedy, gdy zabraknie gniazdka. Ale to właśnie te drobiazgi decydują o bezpieczeństwie naszego domu. Wystarczy zmiana jednego nawyku – przestawienie listwy w lepsze miejsce – by uniknąć przegrzewania i zyskać spokój. Chociaż zwykle go nie widać, przedłużacz potrafi być cichym sabotażystą. I najczęściej robi to właśnie tam, gdzie go ukrywasz!

