Słuchawki to sprzęt, któremu naprawdę trudno jest dziś nas czymkolwiek zaskoczyć. Prawie każda marka próbuje udowodnić, że gra lepiej, głośniej i dłużej, a w efekcie – większość modeli wygląda i brzmi dość podobnie. Kiedy w moje ręce trafiły Soundcore AeroClip, podszedłem do nich z dużą jednak ciekawością – to dlatego, że koncepcja „słuchawek na klips” brzmi jak ryzykowny ruch ze strony producenta. Jeśli natomiast rozwiązanie to się sprawdzi…będzie to dla mnie strzał w dziesiątkę.
Okazuje się, że AeroClip to coś pomiędzy typową sportową konstrukcją, a nieco innym spojrzeniem na zwykłe, codzienne słuchanie. Słuchawki te nie zostały stworzone po to, żeby odciąć Cię od świata jak popularna dziś technologia ANC – powstały po to, byś mógł w tym świecie funkcjonować słuchając ulubionej muzyki czy prowadząc rozmowy bez „korków” w uszach. I właśnie to czyni je interesującym sprzętem.

Otwarte ucho, otwarty umysł
AeroClip nie są douszne – to lekkie klipsy, które zaczepiasz na małżowinie. Nie zatykają kanału słuchowego, dzięki czemu słyszysz, co dzieje się wokół – przechodniów, ruch uliczny, psa sąsiada. Dla jednych to rewolucja, dla innych komfortowy powrót do normalności. Zakładasz je raz i… po chwili zapominasz, że masz coś na uszach.
Każda słuchawka waży niecałe 6 gramów. Nie powodują ucisku, nie wypadają, nie wchodzą w konflikt z okularami i kolczykami. Zresztą – przy moich testach nawet po kilku godzinach pracy przy biurku nie było mowy o dyskomforcie.
Design – prosty, elegancki i trochę futurystyczny. Marka Soundcore zachowuje tu sprawdzoną obecnie estetykę: matowe wykończenie i dyskretne logo. Etui jest niewielkie, mieści się w kieszeni spodni i ładuje słuchawki bardzo szybko.
Brzmienie? Zdziwisz się
Największe zaskoczenie przyszło po włączeniu muzyki. AeroClip, mimo otwartej konstrukcji, grają zaskakująco „pełnym” dźwiękiem. Nie ma tu efektu „pudełka” ani poczucia, że dźwięk ucieka. To zapewne zasługa dość dużych, 12-milimetrowych przetworników pokrytych tytanem, które radzą sobie świetnie zarówno w nowoczesnym popie, rocku jak i mojej ulubionej muzyce filmowej.
Średnie i wysokie tony są klarowne, a wokale mają przyjemną barwę – taką, jakiej nie spodziewasz się po konstrukcji open-ear. Scena dźwiękowa jest szeroka, przestrzenna, bez przesadnego podbicia żadnej partii.
Soundcore dorzucił też swoje autorskie algorytmy przetwarzania dźwięku, które w aplikacji Soundcore można dostosować przez korektor EQ. Możesz więc zdefiniować własny profil – więcej basu, mniej góry, lub zbalansowany tryb do rozmów.
W codziennym użytkowaniu
Słuchawki clip-on mają sens, gdy zrozumiesz, że nie są po to, by odcinać Cię od świata, ale by w nim funkcjonować. W biurze – rewelacja. Słyszysz rozmowy, dzwonek do drzwi, ekspres do kawy (a to ważne).
Na spacerze – czujesz dźwięk otoczenia, więc nie ma ryzyka, że wpadniesz komuś pod rower.
W aucie – dzięki otwartej konstrukcji możesz prowadzić i słyszeć muzykę, zachowując kontakt z otoczeniem.
Bardzo dobrze wypadły też w rozmowach telefonicznych. Cztery mikrofony i redukcja szumów AI faktycznie działają – głos brzmi naturalnie, nie nosi echa, a rozmówca nie słyszy szumu w tle.
Etui jest kompaktowe, magnetyczne, z porządnym domknięciem. Ładowanie przez USB-C i do 32 godzin łącznego działania oznacza, że nie musisz codziennie pamiętać o podłączeniu kabla.

Dla kogo są Soundcore AeroClip?
Według mnie to sprzęt dla osób, które nie szukają „głośniej i mocniej”, tylko „wygodniej i mądrzej”.
- Idealne dla tych, którzy dużo się przemieszczają, ale chcą słyszeć, co dzieje się wokół.
- Dla pracujących zdalnie i w biurach typu open space – bo nie izolują od świata.
- Dla kierowców, rowerzystów i biegaczy – bezpieczeństwo przede wszystkim.
- Dla wszystkich, którzy cenią wygodę i nie znoszą wciskania czegokolwiek w uszy.
To też ciekawy kierunek dla osób, które chcą spróbować czegoś nowego. AeroClip to dowód, że słuchawki mogą być komfortowe i nowoczesne, nie rezygnując z jakości.

Werdykt
Soundcore AeroClip to produkt, który trudno zaszufladkować. Nie są to słuchawki sportowe w klasycznym sensie, ani typowe biurowe headsety. To raczej po prostu twój „codzienny towarzysz”.
Po tygodniu testowania nie ciągnie mnie do powrotu do tradycyjnych dokanałówek. Świadomość otoczenia i to jak pewnie trzymają się na uszach sprawiło, że to mój faworyt do jazdy na rowerze, biegania a nawet zwykłych spacerów.
Czy zastąpią Twoje ulubione słuchawki ANC? Nie. I nie o to w nich chodzi. Mają inne zadanie – towarzyszyć Ci w ciągu dnia bez przeszkód i bez zmęczenia. I w tym są naprawdę dobre.
Dane techniczne
Typ konstrukcji: otwarta (clip-on, zakładane na ucho)
Przetworniki: 12 mm dynamiczne z tytanową powłoką
Bluetooth: 5.4
Kodeki audio: SBC, AAC
Zasięg połączenia: do 10 m
Czas pracy na jednym ładowaniu: do 8 godzin
Czas pracy z etui: do 32 godzin
Czas ładowania słuchawek: ok. 1,5 godziny
Czas ładowania etui: ok. 2 godziny
Odporność na wodę i pot: IPX4
Sterowanie: dotykowe + aplikacja Soundcore (EQ, profile dźwięku)
Mikrofony: 4 z redukcją szumów AI
Waga: ok. 5,9 g (jedna słuchawka)
Ładowanie: USB-C
Dostępne kolory: czarny, srebrny, niebieski
Cena katalogowa: ok. 499 zł



